12 lipca 2010

Czar komedii romantycznych


Dlaczego w prawdziwym życiu nie może być tak, jak w komedii romantycznej? Przyjeżdżasz z małej wioski do wielkiego miasta, potem zostajesz jakąś modelką/aktorką/bizneswoman itd., zakochuje się w tobie jakiś super przystojniak i po kilku przeciwnościach losu w końcu jesteście razem i mamy happyend. Super, nie? Prawie w każdej komedii romantycznej tak jest. Osoby, które je oglądają marzą sobie potem, że fajnie by było, gdyby było tak, jak w tym filmie (ale masło maślane xD). Ja jestem właśnie w gronie tych ludzi. Po objerzeniu tego gatunku filmowego moja zbyt bujna wyobraźnia zaczyna działać. Tak było również przedwczoraj. Postanowiłam więc, że chyba muszę zaprzestać ich oglądania. Owszem, nawet je lubię, ale chyba bardziej te starsze, bo były śmieszniejsze i ciekawsze. A te nowsze są dziwne i sprawiają, że za dużo marzę, więc trzeba z tym skończyć :)

Dziś będzie bez refleksji, bo nie mam za bardzo czasu. Przygotowuję się powolutku do wyjazdu. A poza tym "cierpię" z powodu gorąca. Wczorajszy dzień był piękny pod tym względem, bo siedziałam tylko w wodzie, a dziś? A dziś w dusznym domu. No fajnie, że jest super pogoda, ale może niech Szanowne Słoneczko nie przesadza? Na swoim termometrze zanotowałam 48 stopni w słońcu, więc może czas przystopować? ;)
A, no i muszę jeszcze dodać, że zamierzam wykupić jakiś całodzienny (a najlepiej by było całotygodniowy) karnet do SPA. Po dzisiejszej (pierwszej zresztą) wizycie u kosmetyczki właśnie to sobie zamarzyłam. Dziś był taki mały przedsmak (choć trochę bolesny i "czerwononosy"). Może uda mi się zrealizować to "marzenie"? 



Odświeżam stare, ulubione piosenki. Dziś nickelback :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz