1 września 2011

%%%


Kocham ten kraj i Polaków, ale nienawidzę ich jednej okropnej wady - pijaństwa. Gdzie za granicą spytasz o Polaków to zaraz pierwsze skojarzenie: wódka. No ja kompletnie nie rozumiem, co takiego wspanialego w niej (i w innych alkoholach) jest. Ok, jeden czy 2 kieliszki można symbolicznie wypić np. za zdrowie solenizanta, ale po co ludzie się upijają do nieprzytomności? A potem kac, siedzenie z głową w kiblu i cierpienia poimprezowe. Oni wiedzą, co ich czeka na drugi dzień po wypiciu, ale i tak dalej chlają. "Bo bez wódki to nie ma zabawy". Jeśli ktoś umie się bawić tylko po jakimś trunku to współczuję. Ja nie mam w ogóle potrzeby picia i umiem się bawić bez wódki i dobrze mi z tym. Nawet bardzo. I kiedy słucham opowieści znajomych, jakiego to kaca mieli i jak się upili to cieszę się, że ja nie mam takich problemów.
 Wracając jeszcze do zabawy po wódce. Na weselach oczywiście wódka króluje i wzbudza, po parze młodej, największe zainteresowanie wśród gości. Przez pierwsze godziny wesela parkiet jest pusty. Wszyscy uzupełniają swoje "dawki" potrzebne do tego, aby wyjść zatańczyć i zacząć się bawić. Potem zabawa rozkręca się na całego, goście grają w jakieś głupie gry typu: kto pierwszy znajdzie prezerwatywę dostanie (oczywiście) wódkę. No właśnie, nagrodami w konkursach też jest wódka. Kiedy powiedziałam mamie, że na moim weselu nie będzie wódki tylko najwyżej wino, powiedziała że nikt nie przyjdzie. No i ok, mam to gdzieś. Mogę być tylko ja i mój przyszły mąż i będzie to lepsze niż oglądanie całej rodziny po pijaku.
Tak w ogóle to przecież połowa tragedii i śmierci jest spowodowana wódką. Pijani rodzice znęcają się nad dziećmi, ludzie powodują mnóstwo wypadków po pijaku, przez nią rozpadają się rodziny, ludzie stają się agresywni, mnóstwo świetnych artystów umiera w młodym wieku zapijając się, powoduje ona raka i inne choroby. Alkohol czyni o wiele więcej złego niż dobrego. Ale co zrobić? Nie ma wódki na imprezie, nikt nie przyjdzie. Nie pijesz, jesteś uważany za odludka. Gdybym rządziła w Polsce, to wódkę można by kupić tylko jedną raz w miesiącu. Oczywiście 3/4 Polski zaraz by się stąad wyprowadziło. "No bo jak oni by bez niej przeżyli?" No i dobrze, niech by się wyprowadzili, nie mam nic przeciwko. Niech chleją ile wlezie, niech się zachleją na śmierć. Dobrze im tak.
Tak okropnie nienawidzę tej wódy, że najchętniej poszłabym do sklepów i wszystkie potłukła. Już dawno przysięgłam sobie, że nie będę piła, a już na pewno nie przy dzieciach, które miały by się za mnie wstydzić. Coś o tym wiem i nigdy nie pozwolę, żeby moje dzieci przeżywały to samo, co ja. Mogłabym tu jeszcze wiele napisać na temat alkoholu, ale nie mogę, bo aż się wszystko we mnie gotuje na myśl o nim. Tak więc zostawiam was z tą moją nienawiścią i idę cieszyć się moim bezalkoholowym życiem ;)