16 listopada 2010

14 listopada 2010

Rutynowo

Strasznie się zapuściłam w prowadzeniu mego bloga, więc trzeba by to zmienić. Niestety jak zwykle nie mam o czym napisać. Długi weekend zleciał niesamowicie szybko, a szkoda, wielka szkoda. Za bardzo nie odpoczęłam, a następne dni wolne dopiero za miesiąc...

Dzisiejsza słoneczna i ciepła niedziela dodała mi trochę energii. Fajnie, że zima jeszcze nie nadchodzi, ale z drugiej strony już bym chciała, żeby przyszła. Nie, nie dlatego, że jest zimno itd., bo nienawidzę zimna, ale chciałabym już pojeździć na nartach, pojechać w góry. No i nie mogę się już doczekać świąt, prezentów, tej całej bieganiny, świątecznej magii i Sylwestra oczywiście ;D. Lubię to. Chyba większość z nas to lubi :) A poza tym ferie też by już się przydały, no nie? :)

Co poza tym? Dużo nauki, którą się za bardzo nie przejmuję. Znaczy przejmuję się tylko tymi przedmiotami, które lubię. A w sumie jest ich niewiele xD Uwielbiam rozumowanie mojej mamy: według niej nie pójdę na studia i zostanę sprzątaczką, bo dostałam dwóję z wosu, co zdrzyło mi się pierwszy raz od 3 lat xxD Fajną mam mamę, no nie? xD

No a oprócz tego to codziennie odpływam w muzyczny i taneczny świat. Boję się piątkowego popołudnia i nie wiem jak je przeżyję xD Wymyśli mi ktoś solóweczkę? Bo ja nie mogę stworzyć jakiejś sensownej całości, choć pojedyncze kroki już mam. Nie wiem co to będzie xD

A muzycznie - muszę przesłuchać nowego Blunta. Ach, no i muszę jeszcze po raz kolejny obejrzeć płytę z wesela, bo jest świetna xxD

Także wszystkie moje dni upływają pod znakiem nauki, muzyki, tańca, spania, jedzenia, oglądania, siedzenia na kompie i pisania. Codzienna nudna rutyna. Chciałabym coś w swoim życiu zmienić, chciałabym, żeby się coś działo, ale jak narazie się na to nie zanosi. Ech...


Don't you Shiver?

1 listopada 2010

Wspomnienia...

Dzień Wszystkich Świętych powoli dobiega końca. Na cmentarzu byłam wczoraj, więc dzisiaj siedziałam w domu. Chciałam iść wieczorem na cmentarz, żeby zobaczyć jak pięknie jest rozświetlony, ale oczywiście nie poszłam i znów nie zobaczę tego widoku. No trudno.

Ale dziś nie o tym chciałam.

Od jakiegoś czasu piszę "dziennik wspomnień", w którym jaka sama nazwa wskazuje spisuję wspomnienia z wszystkich moich wyjazdów. Nie chcę o nich nigdy zapomnieć, więc lepiej mieć je wszystkie nie tylko w głowie, ale i na papierze. Przypominanie sobie tych wszystkich zabawnych ( i nie tylko) sytuacji, spisywanie ich, analizowanie wszystkiego po kolei sprawia mi ogromną radość. Znów mogę się znaleźć w tym miejscu, o tej porze i podczas danej sytuacji, przypomnieć sobie jak się wtedy śmiałam, bałam, płakałam, wściekałam. Do tego oglądam też wszystkie zdjęcia, nagrane filmy i śmieję się jeszcze bardziej.

Wspomnienia to coś wspaniałego. Coś na całe życie. Coś, czego nikt nigdy Ci nie odbierze. Coś, co wzbudza w Tobie mnóstwo (najczęściej) pozytywnych emocji. I mimo że wiesz, że to już nigdy nie powróci, to i tak nie jest Ci z tego powodu smutno, bo pamiętasz, jak wtedy było wspaniale.No i wiesz też, że przed Tobą jeszcze mnóstwo równie niesamowitych wspomnień...



Oh lets go back to the start...