24 czerwca 2010

Deszczowe łzy zza okna


Moje prośby o ładną pogodę poszły na marne. Krople deszcz już od jakiś 2 godzin bez przerwy walą o parapet, na ulicach powstają coraz większe i głębsze kałuże, jest okropnie zimno. Hello, przecież właśnie zaczynają się wakacje. Nie po to one są, żeby siedzieć w domu. Chcę słońce, słońce, słońce!
Dziś rozpoczynam maraton muzyczny. Na pierwszy ogień idą 3 doors down. Po południu 2 egzaminy. Jutro zakończenie roku. Potem znowu 2 egzaminy, a na końcu zakończenia. Potem już tylko spokój i 2 miesiące leniuchowania. Od tego roku zacznę doceniać wartość wakacji. Wcześniej był to w sumie taki sam czas jak i te 10 miesięcy w szkole. W ogóle nie trzeba było się uczyć. Znaczy no trzeba było, ale ja nie musiałam. Piątki miałam w sumie za nic. Nie wiem jak ja w ogóle pisałam te wszystkie sprawdziany, kartkówki. Ech, to były wspaniałe czasy. Ale nie jestem pewna, czy chciałabym do nich wrócić. Może nie chciałabym wrócić do samej szkoły, ale do ludzi. Do tamtych wspaniałych, jeszcze wtedy "mądrych" (jeśli można tak powiedzieć) ludzi, z którymi można było konie kraść. Miałam wielkie szczęście, że trafiłam do tak wspaniałej klasy. Teraz niestety tego szczęścia zabrakło. Tak bardzo chciałabym, żeby nasza klasa była zgrana, żeby wszyscy mieli ze sobą dobry kontakt i w ogóle. Chociaż w sumie to jeszcze tylko 2 lata, potem i tak każdy idzie w swoją stronę. Mogę mieć tylko nadzieję, że w liceum spotkam znów tak wspaniałych ludzi, jak wcześniej...

Nie pozostało mi nic innego, jak tylko położyć się, zasnąć i przeczekać ten deszcz...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz