9 września 2010

Klasa, książki i skakanie ze schodów




Coraz częściej łapię się na tym, że myślę ciepło o swojej klasie. Bardzo bym chciała, żeby ta myśl zagościła w mojej głowie już na stałe. Zdecydowanie czuję się w mej klasie trochę lepiej niż w zeszłym roku. Dla mnie nie jesteśmy zbyt zgraną klasą, bo są jak zawsze grupki, ale głównie dziewczyn i mimo że to nie są jakieś grupki ze sobą rywalizujące czy coś, to niezbyt często gadamy, bo wolimy swoje stare, dobre towarzystwo. Cieszę się, że przynajmniej nie ma takiego czegoś, co było w mojej klasie w podstawówce. 
W sumie jest coraz lepiej (niekoniecznie z nauką) i cieszę się z tego. O wiele częściej w szkole śmieję się do rozpuku, dobrze się bawię, wygłupiam. Chyba to, co najgorsze już minęło. I dobrze. Bardzo dobrze...


/Czy czytając (albo wręcz pochłaniając) jedną książkę Grocholi za drugą mogę mówić o uzależnieniu? Nie wiem, aczkolwiek żałuję, że nie napisała z 30 książek tylko raptem 14. No i żałuję też, że moja biblioteka jest tak "wspaniale" wyposażona, że znajduje się tam tylko 6 jej powieści. Będę musiała kombinować, skąd załatwić pozostałe 8. I zapewne pochłonę je tak samo jak te 6. Książki to jednak fajna rzecz ;)


A tak na marginesie to żałuję, że nikt mi się jeszcze nie oświadczył, nie mówił do mnie "kochanie", nie śpiewał ze mną "She's electric", nie chciał się podawać za mojego chłopaka, żebym pojechała z nim na Muse, nie byłam jego kołyską i w ogóle... Inni to mają szczęście... ;) 
/ No chyba, żeby zaliczyć skakanie ze schodów, laurki z Kubusiem Puchatkiem,kolczyki, liściki, butelki, całusy i zabawki z jajka niespodzianki. Haha, to były czasy... xD


Love love me do ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz