29 lipca 2011

Miejsca

Powroty są fajne, jeśli wracasz do miejsca, które kochasz. Ja wróciłam do domu, który kocham, do miasta, którego nienawidzę z miasta, które kocham. Gdybym mogła mieć ten sam dom tylko w tamtym mieście byłabym w siódmym niebie. I z roku na rok utwierdzam się w przekonaniu, że tak okropnie chcę wyjechać z tego zadupia do miejsca, gdzie dzieje się tyle rzeczy i gdzie nie ma czasu na nudę. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy bardziej ciągnie mnie do morza czy do gór? I jak narazie pozostaje ono bez odpowiedzi, bo nie potrafię określić, które miejsce kocham bardziej. Kocham je obydwa tak samo mocno.

Nie było tak źle jak myślałam. To był chyba jeden z lepszych wyjazdów, choć nie było pogody. Ale co tam pogoda. Była świetna atmosfera, miejsce, ludzie. Czego chcieć więcej? Najbardziej ubolewam nad tym, że nie mam tak świetnych zdjęć jak w tamtym roku i mam zaledwie 1 zachód słońca (co podczas pobytu nad morzem jest niewyobrażalne, żeby nie mieć choć paru romantycznych zachodzików). Mimo to i tak było świetnie. Teraz mam nadzieję, że w przyszłym roku spełni się moje, jedno z większych, marzeń, które jest w moim "spisie marzeń" od bardzo dawna...

Czy starczy mi, starczy sił na cud? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz