4 lutego 2011

Narty, stoki i inne wyjazdowe wspomnienia


Pełna radości, nowych wspomnień i wielu bolących miejsc wróciłam z narciarskiego wypadu do Białki Tatrzańskiej. To były bardzo aktywne, ciekawe i pełne wrażeń dni. Zaczynając od mojego "skoku Małysza" i nart na snowtubingu, nocnych rozmowach i ciągłym słuchaniu o tym, aby posprzątać kończąc. Poprawiliśmy wszyscy nasze narciarskie umiejętności, zebraliśmy mnóstwo karnetów, jeździliśmy na paru stokach i wszystkie narty jak i kończyny dolne lub górne nie zostały uszkodzone. Zdobyliśmy nawet "biegun północny" ;) Po narciarskich szaleństwach przemierzaliśmy Białkę w poszukiwaniu różnorodnych karczm (a raczej karcm), restauracji, barów i "szałasów". A wieczorem przychodził czas na nasze wieczorne fakty, sport i pogodę nadawaną z balkonu ;) W innych miejscach też odbywały się relacje na żywo, ale nie tak często jak w domu. Ponadto byliśmy w sklepie, do którego prowadził labirynt, spotkaliśmy instruktorów-gejosów, jeździliśmy w 6 w samochodzie i nie mieściła mi się głowa, otrzymywaliśmy mnóstwo gratisowych wjazdów od pana, który miał świetny śmiech i non stop się śmiał, Karolina nie była w XVIII w., rozerwały nam się spodnie w dziwnym miejscu, śmialiśmy się z pani w różowym, a pies ADHD-owiec ciągle reagował na nas przeraźliwym szczekaniem. O tak, uwielbiam nasze wyjazdy :)

Dziś polecać piosenek nie będę, aczkolwiek mam taką chęć napisać tu hit naszego wyjazdu, a niestety nie mogę tego zrobić ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz